wtorek, 20 października 2015

Śladami Antropika - nad Wdą po raz szósty - Pomorski Przewodnik Wędkarski



W tym roku, po raz kolejny w październiku, muszkarze zjechali nad Wdę, by uczcić pamięć o nieżyjącym Koledze Edmundzie Antropiku. Jak zawsze spotkaliśmy się rankiem przy jego grobie na cmentarzu w Łągu, gdzie zapaliliśmy świeczki i znicze. Potem rozjechaliśmy się na różne odcinki Wdy…
Ale zanim powiem o wędkarskich połowach, może przypomnę w kilku zdaniach kim był Edmund Antropik, bo nie wszyscy mieli okazję go poznać. Był świetnym wędkarzem, a przy tym skromnym, życzliwym człowiekiem, chętnie dzielącym się swoją wiedzą na temat ryb łososiowatych, skutecznych przynęt i atrakcyjnych łowisk - dla niejednego z nas był po prostu przyjacielem i wędkarskim nauczycielem. Był członkiem Muszkarskiej Kadry Polski, i w 1985 roku zdobył Muchowe Grand Prix. Rozpowszechnił łowienie na nimfy – jego ciężkie, duże nimfy nazywaliśmy „Mundkami”, albo zwyczajnie klumpami. Był również skutecznym łowcą troci w pomorskich rzekach, na wykonywane przez siebie muchy, dociążane cynowymi oczkami. Jak mało kto potrafił „czytać wodę” i łowić trocie tam, gdzie inni złowić nie mogli. Po powrocie w latach dziewięćdziesiątych z USA, gdzie przebywał kilka lat, zaczął propagować zasadę „catch&release” i stosowanie haków bezzadziorowych. To w dużej mierze dzięki niemu wszystkie zawody muszkarskie w kraju odbywają się obecnie na „żywej rybie”. Po przejściu na emeryturę osiadł w Borach Tucholskich, w Zimnych Zdrojach nad rzeką Wdą, gdzie zajął się bez reszty, tym co najbardziej lubił; łowieniem pstrągów i lipieni, oraz ich hodowlą w niewielkich, przydomowych basenach, zasilając narybkiem z udanego sztucznego tarła płynącą w pobliżu rzekę.

Więcej na.. - LINK 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz